Praca zdalna, praca hybrydowa

Praca zdalna widziana oczami biznesmena – fragmenty wywiadu z Januszem Filipiakiem, prezesem zarządu firmy Comarch

Janusz Filipiak: „… Przez pryzmat dużej firmy informatycznej świat widać szerzej. Zmiany są nie tylko u nas, ale również u naszych lokalnych i globalnych klientów. Przede wszystkim upowszechnił się model pracy zdalnej. Dziś walczymy o to, żeby mieć połowę ludzi w biurach, a połowę na home office. Użyłem sformułowania “walczymy” nieprzypadkowo. Im dłużej sytuacja kryzysowa trwa, tym bardziej pracownicy przyzwyczajają się do pozostawania w domach. Ktoś mi niedawno powiedział: “pracownicy Comarchu pokochali pracę zdalną”. Na dłuższą metę nie widzę jednak tego modelu.”

Pytanie: Tak? A dlaczego?

„To można matematycznie uzasadnić, zbadać efektywność pracy. Ale to nie jedyny problem. Spójrzmy na rekrutacje, a następnie wprowadzanie, wdrażanie nowych ludzi do firmy, czyli na coś co popularnie nazywa się dziś onboardingiem”. Ktoś kto zaczyna przygodę w nowej organizacji ma problem, bo szybko musi stać się uczestnikiem wielu zróżnicowanych procesów obsługiwanych przez wielu ludzi w różnych systemach. W trybie zdalnym zdobycie takiej wiedzy i umiejętności jest bardzo trudne. Zajmuje więcej czasu, a to sprawia, że przez dłuższy okres jego efektywność siłą rzeczy jest poniżej potencjału. Na koniec dnia, by sprawnie poruszać się w korporacji trzeba wiedzieć, że Katarzyna odpowiada za budżet, a Marcin za analitykę. Więc na razie praca zdalna jeszcze jakoś idzie rozpędem w gronie ludzi, który trafili do firm przed lockdownem, ale to będzie erodować. W każdej firmie usługowej, IT w szczególności jest spora rotacja. W Comarchu, który wcale nie jest liderem na tym polu, rotacja wynosi 12 proc., co oznacza, że rocznie przyjmujemy na pokład około 800 nowych pracowników.

To może być spory problem. W dłużej perspektywie rozluźniają się więzi, jakie przez lata wypracowują poszczególne zespoły i w konsekwencji cała organizacja. Praca zdalna może rozmyć coś, co ciężko precyzyjnie zdefiniować, ale co jest szalenie istotne, czyli tak zwaną kulturę organizacji.

Mam swoje obserwacje z tym związane. Otóż w mniejszych firmach widać wyraźnie, że pracownicy w większości chcą przychodzić do pracy, jest taki nastrój, że warto pojawiać się w biurze czy zakładzie. Problem pojawia się w dużych korporacjach. Tu odwrotnie. Ludzie wolą pracować w domach. W jednej z naszych niemieckich spółek pracownica poprosiła o podwyżkę. Menedżer się na to zgodził, ale pod warunkiem, że połowę czasu pracy spędzać będzie w firmie. I wie pan co się stało? Pani podziękowała za podwyżkę i się zwolniła. W dużych organizacjach jest silna presja na home office.”

“… Musimy wysłać do naszych ludzi oraz partnerów Comarchu jasny komunikat. Przygotowałem sobie nawet pewien referat, który jeszcze nie jest publiczny, ale skoro pan o to pyta, to nieco ujawnię. Musimy sobie uświadomić, że rocznie w Polsce umiera około 400 tysięcy ludzi. Tymczasem na COVID-19 zmarło 2,2 tysiąca.
W większości przypadków mówimy o osobach zdecydowanie w podeszłym wieku z chorobami współistniejącymi. Mając to na uwadze uważam, że zamykanie gospodarki i – mówiąc wprost – schlebianie osobom, które mają mniejszą chęć do pracy, to jest właśnie pandemia w cudzysłowie. Twarde liczby nie potwierdzają pandemii. Spójrzmy na przykład Szwecji. Nie ma lockdownu, nikt nie mówi o pandemii. Szwedzi mają 8 tysięcy zachorowań na milion mieszkańców. To jest czterokrotnie więcej niż w Polsce, ale to wciąż nie jest powód do zamrażania gospodarki. Szwedzi będą beneficjentem tego kryzysu.”

Janusz Filipiak – informatyk, przedsiębiorca, nauczyciel akademicki. Profesor nauk technicznych, założyciel i prezes zarządu firmy informatycznej Comarch. Prezes zarządu klubu piłkarskiego Cracovia. Na dzień 31 grudnia 2019 r. w Grupie Kapitałowej Comarch 3544 pracowników było zatrudnionych
w Krakowie, 2184 w innych miastach w Polsce oraz 620 poza granicami Polski.

Wywiad przeprowadził Mikołaj Kunica z Business Insider